kolejna pełna godzina
nie ma w sobie nic
z wybaczenia
odpływ, jedyny sternik
na przekór któremu bezradnie
poruszasz wiosłami, znów jesteś
w tym samym znajomym miejscu
swoim żywiole
choć nie zagłuszysz go niczym
rytmicznym, odepchnij jeszcze raz
ten ocean
jest pełny po brzegi
od jednych ku drugim, silniejszy
z każdym ruchem słabszy
i gdy nie będzie już nic
co można, a czego już nie trzeba
i nawet nie wypada się bać